Miałem ostatnio bardzo ciekawy przypadek rozmowy rekrutacyjnej. Zadzwonił do mnie pan z bardzo poważnej firmy z informacją, że właśnie uruchomili proces rekrutacji na bardzo poważnie brzmiące stanowisko.
Nazwa stanowiska przypominała rodem wziętą z Bullshit Job Name Generatora. W końcu to poważne stanowisko w poważnej firmie. Był i Senior i Executive. Wprawdzie brakowało Director albo President, ale skusiłem się i mimo tego, że nie planuję zmiany firmy, postanowiłem porozmawiać. Wyznaję zasadę, że kupi, nie kupi, ale rynek warto znać 🙂
Rozmowa trwała w najlepsze, opisywany zakres obowiązków jakby żywcem przepisany z mojej definicji idealnego stanowiska. Same wyzwania i ciekawa praca, nudne codzienne obowiązki w tej firmie robią krasnoludki, itp. Osoba po drugiej stronie słuchawki interesująca i przekonująca. Przez chwilę miałem wrażenie, że znalazłem mój drugi zawodowy raj (pierwszy, to moja obecna firma) :).
Wszystko szło pięknie, mówiliśmy wspólnym językiem, rozmawialiśmy o podobnych doświadczeniach zawodowych i życiowych. Po prostu cud, miód – malina. Wszystko szło idealnie, aż do momentu poruszenia tematu oczekiwań finansowych. Po zaznajomieniu się z listą benefitów pozapłacowych, udzieliłem odpowiedzi o moich oczekiwaniach finansowych i… musiałem tym powiedzieć coś nie tak.
Zburzyłem tę sielską atmosferę. Najwyraźniej z moich ust padło coś, co najwyraźniej uraziło rekrutera. Przez chwilę poczułem się jakbym moimi słowami poddał pod wątpliwość dobre prowadzenie się jego matki. Był wyraźnie poirytowany.
– Szanowny Panie – mówi – To stanowisko, to nie jest takie całkiem wysokiego szczebla. Ten Senior Executive Future Development Manager, raportuje do jeszcze jednego Very Senior Future Development Managera, a ten z kolei do Extreme Senior Future Development Managera. W związku z czym, budżet na te stanowisko to niewielki ułamek tego, co Pan oczekuje. Umówmy się tak – mówi – ja uznam, że nie słyszałem Pańskiej odpowiedzi, a Pan odpowie jeszcze raz.
– Hmm… skoro Pan nie słyszał, to powtórzę. Moje oczekiwania to miliard siedemset trzydzieści cztery kolumbijskie pesos. Może być też ekwiwalent tej kwoty wyrażony w ziarnach pszenicy ozimej.
– Czy to pańskie ostatnie słowo?
– Zdecydowanie tak
– W takim razie musimy tutaj zakończyć naszą rozmowę.
– A tak z ciekawości – pytam – o ile procent różnią się moje oczekiwania od Państwa budżetu na te stanowisko.
– O bardzo, bardzo dużo. Ale może jest Pan skłonny do negocjacji?
– Oczywiście, że tak, ale w granicach nie większych niż 10 procent. W obie strony 🙂 – mówię.
Na to pan rekruter stwierdził, że mimo chęci negocjacji, zaproponowana granica jest poza jego zasięgiem i po jeszcze kilku chwilach kurtuazyjnej rozmowy, rozłączył się.
Od kilku dni, ta rozmowa nie daje mi spokoju. Jakiś czas temu, trochę przekornie pisałem o tym dlaczego nie należy podawać wynagrodzenia w ofertach pracy.
Powyższa rozmowa jest idealnym przykładem tego, że przedstawiając ofertę kandydatowi, ze względu na szacunek dla swojego i jego czasu należałoby sprawdzić przed zaproszeniem go do biura na rozmowę, czy obie strony są zainteresowane szeroko rozumianymi warunkami.
Tym bardziej, że często zdarza się, że kandydat jedzie z innego miasta, albo i kraju po to, żeby się spotkać. Chyba warto, żeby przed spędzeniem dnia w podróży wiedział czy ma po co jechać? W przeciwnym razie ignorowanie marnotrawstwa czasu i pieniędzy kandydatów jest najzwyczajniej w świecie nadużywaniem swojej pozycji i powinno być tępione na każdym kroku.
Wizerunek firmy jako pracodawcy jest tworzony nie tylko przez obecnych pracowników, ale również przez byłych i tych niedoszłych. Nie ma nic bardziej budującego dla osoby zajmującej zatrudnianiem ludzi, jak podziękowanie za profesjonalnie przeprowadzony proces rekrutacji i szczerą informację zwrotną, od osoby, która nie została przyjęta.
Ja lubię być traktowany profesjonalnie, dlatego przy każdej ofercie z rekruterem, na początku wymagam przedstawienia interesujących mnie warunków. Żadnych rozmów o kliencie, którego nazwa jest tajna, stanowisko i wynagrodzenie jest tajne. 🙂
Mam świadomość jak cenny jest mój czas (bo nie jest nieograniczony) i dlatego nie pozwalam innym na marnowanie go. Do czego i Was namawiam! 🙂