Przy okazji zakupów komputerów do firmy zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nie nadszedł już czas na wymianę mojego Macbooka Air. Wprawdzie ma duży dysk i 8GB ramu, ale nie ma wyświetlacza Retina, no i ma już dwa lata…
Rozdzielczość ekranu, to jest coś, co strasznie mi w nim przeszkadza. Ale za to cenię sobie jego małą wagę i wymiary. Lubię zabierać go ze sobą w podróż, lubię popracować na nim siedząc wygodnie w fotelu, dlatego też mój nowy komputer musi być podobny rozmiarami i wagą.
Jedynym rozsądnym następcą mojego komputera, był Macbook 12. Wizualnie podoba mi się bardzo. Spełnia też wszystkie moje wymagania, poza jednym. Praca! Na tym nie da się pracować w sposób taki jak chcę i lubię! Będąc w biurze, podłączam laptopa do zewnętrznego monitora przez złącze Thunderbolt i korzystam z klawiatury bluetooth i myszki Magic Mouse oraz czasem ładuję telefon, albo udostępniam z niego internet przez USB.
Chcę na nowym komputerze pracować w ten sam sposób. A tutaj jak się okazuje jakiś skretyniały fan bezgranicznej minimalizacji poskąpił i w nowym Macbooku dał tylko dwa złącza – USB-C i wyjście słuchawkowe.
A teraz Ty człowieku jeśli chcesz wygodnie popracować na dużym ekranie, to się martw. Chcesz sieć LAN – płać za adapter. Chcesz podłączyć sobie iPhone'a do synchronizacji – dawaj dwieście i bierz adapter. Chcesz podłączyć monitor – dawaj pińcet za przejściówkę i kup sobie duży plecak na te adapterki!
A jak chcesz wszystko razem, to kup sobie Macbooka Pro! Mimo dwudniowych poszukiwań, nie znalazłem żadnego adaptera ani huba, który oferuje co najmniej dwa złącza usb, port Thunderbolt i port LAN.
Czy ja jestem jakiś dziwny, że chcę móc coś podłączyć do mojego laptopa i pracować na nim, a nie tylko lansować się z nim w Starbucksie albo innej galerii handlowej?
Jestem wściekły na Apple, bo miałem straszną ochotę na nowy gadżet (znacie to uczucie?), a tutaj nie ma niczego, co byłoby fajniejsze od tego, co używam od dwóch lat! Parszywe uczucie… 🙂