Portale branżowe trąbią o milionach miejsc pracy dla informatyków. Szkoły programowania kuszą świetnymi bootcampami i gwarancjami zatrudnienia. Rekruterzy mają pełne ręce pracy z poszukiwaniem właściwych kandydatów. A kandydaci? Kandydaci dostają dziesiątki ofert pracy tygodniowo. Wszędzie i z każdej strony. Email, LinkedIn, portale z ofertami pracy, reklamy na Google i Faceboooku, telefony od rekruterów i polecenia od znajomych…
Cały świat (i każdy opis) zdaje się krzyczeć: Weź mnie, mnie wybierz… Będę Twoją wymarzoną. Dam Ci wszystko, czego potrzebujesz – piłkarzyki, owoce i pracę zdalną! A na rozmowę przywieziemy Cię naszą złotą Teslą z szoferem z samego Hondurasu. Będziesz mógł pić i palić. Tylko napisz. Palcem kiwnij choć…
Dużo jest naprawdę interesujących ofert, w firmach z dobrą marką, a mimo wszystko zdarza się, że ciężko obsadzić te stanowiska odpowiednimi pracownikami. I to nie wynika z braku odpowiednich kandydatów. A przynajmniej nie wprost. Co jest zatem problemem?
BRAK WYNAGRODZENIA W OFERCIE?
Całkiem niedawno pojawił się projekt ustawy, w którym każde ogłoszenie z ofertą pracy, będzie musiało zawierać tzw. widełki – proponowane wynagrodzenie. Podniosło się larum. Że jak to? Że przecież będzie wstyd? Jak tak można, żeby pracownicy wiedzieli ile się płaci na danym stanowisku. Tak mówią Ci, którzy stosując różne sztuczki manipulacyjne, chcą mieć pracowników jak najtaniej.
I pracy w firmach z takim zarządem, pracownicy IT boją się najbardziej. Bo jak nie ma pieniędzy na rynkowe wynagrodzenie, odpowiednie do kwalifikacji, to tym bardziej nie będzie pieniędzy na serwer, na backup i na licencję na system operacyjny. A takie podejście oznacza prędzej czy później kłopoty…
Zdecydowanie lepiej jest znać zakres wynagrodzenia zanim obie strony zdecydują się zainwestować swój czas w proces rekrutacji.
Ale oczywiście możesz mieć inne zdanie. Jeśli tak jest, zachęcam Cię do lektury innego mojego wpisu: Dlaczego absolutnie nie wolno podawać wynagrodzenia w ofertach pracy?
Jednocześnie zapraszam osoby szukające pracowników i tych szukających pracy, do przeglądania i publikowania ofert pracy na naszej grupie na Facebooku – Manage IT Jobs – tylko oferty z wynagrodzeniem
MAŁO PRECYZYJNY OPIS STANOWISKA?
Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach. I czasem tych szczegółów brakuje. Zdarza się to w sytuacjach, gdy opis stanowiska jest przygotowywany przez osobę, która nie “czuje” danego obszaru i dla bezpieczeństwa pisze zbyt ogólnie. Albo nie daj boże, jeszcze próbuje improwizować.
ZBYT SZEROKIE WYMAGANIA?
Przeciwstawną sytuacją są przypadki gdy ktoś szuka człowieka od wszystkiego. Pamiętam przypadek Janusza, który szukał człowieka do IT. Takiego, co i magazynu przypilnuje i indeksy na bazie zrobi. Stronkę www postawi, dokumentację do przetargu wypełni i usunie wirusa na komputerze prezesa, bo coś mu ostatnio gołe panienki zaczęły wyskakiwać… Za dwa tysiaki. Brutto. Miesięcznie.
IRYTUJĄCY FORMULARZ APLIKACYJNY!
Taki, który oprócz podania danych kontaktowych, wysłania CV w formie pliku, wymaga wypełniania przez 20 minut tych wszystkich pól. Każda firma, każda data i każdy opis stanowiska to oddzielne pole. Po co? Odpowiedź jest oczywista! Żeby kandydat znalazł się w bazie danych pracodawcy. Tylko po co? Skoro i tak mało który pracodawca korzysta z istniejącej bazy danych kandydatów i prawdopodobnie nigdy nie skontaktuje się z żadnym z nich!
Przecież dużo szybciej i prościej jest wystawić nowe ogłoszenie o pracę na portalu z ofertami pracy i zebrać “świeżych” kandydatów?
Co ciekawe, zobserwowałem, że firmy, które najbardziej potrzebują mieć bazę danych kandydatów – agencje rekrutacyjne, bardzo rzadko wystawiają złożone formularze aplikacyjne. Im w większości wystarczy CV i kontakt. Z czego to wynika? Prawodopodobnie ze świadomości tego, kandydaci najczęściej wysyłają swoje aplikacje ze swojego smartfona, stojąc gdzieś na zakorkowanej ulicy i na aplikację mogą poświęcić tyle, ile trwa jedna zmiana świateł. A jak nie zdążą, to zapomną o aplikacji. I tak za chwilę LinkedIn czy inny Pracuj.pl podeśle inną, równie ciekawą ofertę…